4/09/2006

to wygladalo jednak "troszke" inaczej

hehehe
pozwole sobie na male sprostowanie...
obalanie wlasnego mitu i owszem, ale cel jaki szczytny, a skoro cel sczytny to i kac moralny jakby mniejszy...ratowanie nasiadowy przed kolektywnym zjazdem pod stol...ot taki sobie altruizm, o ktory sam siebie nie podejrzewalem...a jednak...niejeden zareagowalby w podobnie drastyczny sposob gdyby tylko uslyszal pytanie zaserwowane w tej mniejwiecej postaci (jedynie po wmiare poprawnej artykulacji wznoszacej rozpoznalem ze to jednak bylo pytanie) a brzmialo nastepujaco: jhgdhkjghmsdfhgkljhgsljWINO?...czujny jak codnia, postanowilem dyskretnie umyc i schowac szklanki...az boje sie wyobrazic sobie konsekwencje innego zachowania rodzynka, otoczonego 3 paniami w stanie ewidentnie wskazujacym...no moglo by sie zakonczyc drastycznie, albo co gorsza...trwac do dzis;>
Chyle czola przed Kasza, ktora niedosc ze dotarla bez wiekszego uszczerbku na zdrowiu do oddalonego o 100 metrow domu, to w dodatku zdecydowala sie na napisanie tak kasliwego i cietego elaborata, wymierzonego w niekwesionowanego bohatera sobotniej nasiadowy...oceni mnie jednak historia...na to z cicha nadzieja w sercu licze
Kasiu juz sie dawno poogodzilem z losem Judasza...czekam zatem na pelna rehabilitacje (mam rownie cicha co na ocene historii nadzieje, ze doczekam sie jej jeszcze w najblizszym 2tysiacleciu)
Pozdrawiam wbrew wszelkim pozorom calkiem serdecznie.
P.S.
Wychodzenie za potrzeba wlasnie nabralo dla mnie nowego znaczenia
Rafal

No comments: