niedziela
pada
wiekszosc poszla na msze
robie obiad: buraki, kurczaki, a wlasciwie jakies ich resztki; cous-cous à la Kaska (z pois - chiches i morele z syropu)...
dziewczynki kroja buraki
mikser mieli jednostajnie truskawki na koktajl
czuje sie chora
mam majaki:
jem cous-cous w jakims Maroku lub jakiejs Syrii
a zaraz potem
ide cuchnacymi uliczkami Bangaldeszu
i nie przeszkadza mi to za bardzo
i ze niedlugo pojade dalej
5/27/2007
5/26/2007
5/25/2007
Girona - Barcelona
aut: Vojta
Wyszlismy z lotniska w Gironie bez sprecyzowanych planow. Nastepnie na wylotowke, bez wiekszych nadziei ze uda nam sie szybko przebyc jakies 100 km w kierunku Barcelony, lapiac "okazje". Jednak juz po kilku minutach zabrala nas para mlodych Francuzow. Dzien wczesniej postanowili odwierdzic Barcelone (takie decyzje podejmuje sie latwiej gdy sie mieszka w Tulon). Reggae, skrety, slonce i w koncu srodziemnomorska woda...
Bez planow wiec rownoczesnie bez perspektyw na komfort. Pierwsza noc w parku Güell, nastepne na posesji zamieszkalej przez szczury. Skakaly po drzewach, wiec poczatkowo sadzilismy ze to male, slodkie wiewiorki. Piwo na sen nie pomoglo uspokoic wyczytanej gdzies kiedys informacji, ze te bestie stadnie potrafia urzadzic atak na ludzi, jesli sa dostatecznie zdesperowane glodem. Katalonskie nie byly.
Przeciwnie do malych muszek - krwiopijek, ktore skorzystaly z tego ze nie mielismy namiotu. Nastepnego dnia plaza. Blad. W okolicach pogryzien pojawily sie pecherze z metnowodnista zawartoscia. Swedzi do tej pory.
Blad nr 2: brak slownika lub rozmowek. W barach, sklepach, na lotnisku i innych typowo turystycznych miejscach Katalonczycy robia sie mroczni po zapytaniu: Do you speak English?
Ostatnia noc przeczekana, przesiedziana, przegadana i wielokrotnie przekleta na lotnisku w Gironie. Zmeczeni soba i sloncem (35 to po pewnym czasie za duzo) ucieszylmismy sie ze zaczepil nas Latajacy Holender Willem. Pochodzi z Fryzji, nie potrafi sie zatrzymac na dluzej w jednyym miejscu. Co kilka miesiecy pracuje w innym kraju, ostatnio we Francji (Perpignan), na wesolym miasteczku. Do znajomosci niderlandzkiego, fryzyjskiego, angielskiego, niemieckiego, wloskiego i norweskiego chcial dolaczyc francuski. Na razie potrafil powiedziec dwa zdania. Malo tego: szczerzyl sie do mnie powtarzajac: jak szie masz?, na szdrowie, ladna babka, szmaszcznego, naszyfam sie Willem. Eksplodowalam po: paszikonik.
W Beauvais 14 stopni. Sino.
Pora znikac.
5/24/2007
Barcelona: zdjec nie bedzie...
... tak postanowilam, by moc to samo napisac na blogu. Zaczynam miec awersje do fabrykowania zdjec; innymi slowy: chce wrocic do analoga, uszanowac moment, kadr, obiekt. Chcialabym przynajmniej usilowac cos tworzyc, a nie wypluwac piksele ze aparatu, ktore potem tak latwo jest unicestwic jednym kliknieciem...
Jednak potrzeba by pokazac kilka puzzli barcelonskich, nawet jesli beda mniej lub bardziej turystyczne (styl znienawidzony przez autorke, niekoniecznie omijany), jest natarczywy jak slina naplywajaca do ust na widok czekolady Wedla (nienawidze rodzynek, ale jesli zmusza mnie sytuacja wydlubie je i zjadam reszte).
Zatem pomysl byl prosty: wyludzic jak najwiecej wolnego od patrona, kupic bilety z duzym wyprzedzeniem w tanich liniach lotniczych, znalezc kompana, zapakowac wszystkie pojemniki w worki z wielokrotnym zamknieciem, zrobic kanapki z tunczykiem i on the road...
foty jutro
spac
5/14/2007
nie wiem
dokad idziesz gdy w plaszczu
klucze w kieszeniu mniesz
i jeszcze potkniesz sie wiec
patrz przed siebie
a nie na but obdarty
na lysy krzew ktory
rosnie glosno i
szelesci
a ciebie to drazni
bo tez bys
krzykliwie rosnac do slonca
chciala
klucze w kieszeniu mniesz
i jeszcze potkniesz sie wiec
patrz przed siebie
a nie na but obdarty
na lysy krzew ktory
rosnie glosno i
szelesci
a ciebie to drazni
bo tez bys
krzykliwie rosnac do slonca
chciala
Subscribe to:
Posts (Atom)