medytowala w ogrodzie, w salonie, przy stole, bez sztucznej pozy
z Viol
nasza ostatnia pogawedka w moim pokoju, na pol godziny przed jej odjazdem (wywiad na dyktafon; kaseta do wyrzucenia, sic!)
Lauren to ktos zwyczajnie niezwyczajny; ktos kto nigdzie nie nalezy, nie posiada domu, pieniedzy, ani wysokiej pozycji spolecznej, lecz za to (choc jedno drugiemu nie musi przeszkadzac) posiada "wysoki wspolczynnik czlowieczenstwa". Nie umiem inaczej nazwac tej wlasciwosci, tej cechy o ktorej duzo sie mowi, a w mniejszym stopniu praktykuje. Lauren stara sie zyc duchowoscia, nie separujac jej od relacji z ludzmi i sytuacjami, nie oddzielajac od tego czym sie zajmuje, jak ubiera i o czym mowi. Wsrod ludzi dyskretna, obserwujaca, krytyczna a jednoczesnie laknaca prostych, cieplych relacji.
Pierwsza powazniejsza dyskusja moze byc dosc kolizyjna: opowiada o duchu ("spirit") i poszukiwaniu prawdy jak o zakupach na targu. Jednoczesnie mimo ogromnej roznicy doswiadczenia jakie jest miedzy nami nigdy nie odczulam, ze okresla nas relacja "uczennica - mistrzyni"; z jej strony nie bylo nigdy w tym poczucia wyzszosci i waznosci tego co mowi , ani odczucia braku doswiadczenia u mnie. Bylo to raczej wspolne zastanawianie sie nad tym co "ponad", nad wysilkiem i wyzwaniem jakie musimy sobie stawiac kazdego dnia by moc nazywac sie nie tyle "kobieta" i nie tyle "mezczyzna" co "czlowiekiem".
Z sandwichem podarowalam jej pocztowke z obrazem Arkabasa, ktory swietnie uchwycil moment spotkania wiedzacej z niewiedzaca: Maria i Elzbieta. Elzbieta w chuscie kobiety zameznej, ma pociemniala doswiadczeniem twarz umiejscowiona nieco wyzej niz jej rozmowczyni; jej oczy sa spokojne, polprzymkniete, nie spieszy sie, bo wie ze to co ma do przekazania jest wazne, wiec szept musi byc starannie wywazony. Maria o policzkach jedrnych i jasnych wsluchuje sie w Elzbiete. Oczy ma szeroko otwarte; jej wlosy sa odkryte: czeka na poznanie. Jednoczesnie widac ze brak tu nierownosci: siostrzane cieplo krazy kojaco miedzy ich dlonmi.
aut:Arcabas
Na podstawie swoich przezyc w klasztorach buddyjskich, po roznego rodzaju terapiach, narkotykach, smodzielnym badaniu Biblii, a przede wszystkim obserwacji swiata i samej siebie w nim, Lauren jest w trakcie pisania ksiazki "Moja odpowiedzialnosc". Posiadam jej fragmenty, ale nie smiem na razie umieszczac ich tutaj (moze kiedys jak juz ja wyda i otrzymam autoryzacje).
Nie bede glosic peanow na jej temat, bowiem niemozliwe jest poznanie kogos tak zlozonego w ciagu miesiaca. Jednakze Lauren mnie obudzila. Jej slowa sa jak jazz z wyzszej polki dla duszy: skomplikowane, inteligentne i momentami niewygodne, ale piekne.
Dzieki L.